Pierniczki z przepisu z 1910 r., książka na zimowe wieczory i KONKURS :-)

poniedziałek, 12 grudnia 2016


Lucyna Ćwierczakiewiczowa to autorka nie tylko znanych 365 obiadów za 5 zł i Jedynych praktycznych przepisów. Od 1875 roku, na fali popularności, wydawała również rok rocznie Kolędę dla gospodyń, będącą kalendarzem gospodarskim, w którym obok informacji praktycznych takich jak choćby aktualne ceny przesyłek pocztowych, rozkłady jazdy koleji lub tramwajów warszawskich (w 1894 5 linii!), przydatne warszawskie adresy i rzecz jasna sam kalendarz ze szczegółowym wypisaniem wszystkich świąt, imienin i czynności, które w danym czasie należy wykonywać w gospodarstwie miejskim i wiejskim, zamieszczała liczne teksty dotyczące kulinariów. W latach 80 sporo uwagi poświęcała w nich przyprawom.

Potrzeba zawsze mieć pod ręką w kuchni: Sól białą (...) i sól czarną czyli kamienną, pieprz biały, pieprz czarny i kajennę. Muszkatołowy kwiat i muszkatołową gałkę, goździki, cynamon i wanilię. Majeranek, tymianek czyli cąber, liście bobkowe, czosnek, musztardę angielską w proszku, pieprz turecki, oliwę prowancką, zwyczajny ocet mocny bez aromatu, ocet estragonowy i ocet winny (...). Wodę pomarańczową, cukier w mączce, karmel oraz korzenie mieszane - pisała w roku 1894 a dwa lata później dość szczegółowo opisywała imbir, wanilię i kardamon (w oryginalnej pisowni były to: imbier, wanilja i kardemonia). Z opisów tych dowiadujemy się skąd przyprawy te pochodzą, jak rosną, jak są przetwarzane i fałszowane (zaciekawiła mnie szczególnie informacja o początkach produkcji syntetycznej waniliny zagranicą) i jak warto ich używać. 

W XIX w przyprawy kupowano w sklepach kolonialnych i aptekach. Po wojnie, w latach erzacy i octu większość z nich zniknęła ze spiżarni niemal zupełnie, dziś wracają na półki sklepów i do naszych kuchni.

Podróż szlakiem pieprzu


A zastanawialiście się kiedyś jaką drogę pokonują przyprawy korzenne zanim trafią do naszych garnków i wypieków?

Gdy jakiś czas temu wydawnictwo Muza zaproponowało mi zapoznanie się z książką Anny Janowskiej Monsun przychodzi dwa razy, zgodziłam się z niemałą radością. Książka zapowiadana była jako reportaż z podróży wzdłuż wybrzeży Oceanu Indyjskiego śladem.. pieprzu. Uwielbiam reportaże podróżnicze, a tematyczna wyprawa śladem przypraw korzennych (w książce mowa nie tylko o pieprzu, ale również o goździkach i kardamonie) wydaje się tematem nadzwyczaj atrakcyjnym. I na początku byłam szalenie zawiedziona. Czekałam na moment, gdy w książce pojawi się bohater, ciekawy człowiek, reportażowe mięso. Nic z tych rzeczy. To nie jest reportaż w stylu Smoleńskiego, Szczygła czy Hugo-Badera. Tu nie ma historii człowieka, w której tle śledzilibyśmy drogę przypraw z Azji do Europy. I im dłużej Monsun czytałam, tym bardziej przekonywałam się, że wcale, ale to wcale nie jest to wadą tej książki. Ma ona bowiem innego bohatera, a jest nim.. pieprz! Ludzie rzecz jasna na kartach książki się pojawiają, nie są jednak bohaterami, do których czulibyśmy jakieś specjalne sympatie czy antypatie. Oni po prostu uprawiają pieprz, zbierają, przesiewają, sortują, palą w piecach do suszenia kardamonu, prawdziwymi bohaterami natomiast są same przyprawy. Co oczywiście nie oznacza, że opisywana praca przy produkcji przypraw jest w książce w jakiś sposób umniejszana, wprost przeciwnie, powiedziałabym nawet, że te proste opisy mozolnych i żmudnych czynności, które muszą być wykonane, abyśmy mogli kupić w sklepie torebeczkę ziaren czarnego pieprzu, pozwala z innego punktu widzenia spojrzeć na cenę przypraw, kawy czy herbaty (o nich też mowa w Monsunie). 

Dlaczego Vasco da Gama dopłynął do Indii, a Kolumb szukając Indii odkrył Amerykę?


Książka Anny Janowskiej to nie tylko opis realnej podróży wzdłuż wybrzeży Oceanu. To również swego rodzaju opis podróży w czasie, podróży przez historię stosunków europejsko-azjatyckich opisaną przez pryzmat handlu przyprawami. Wszyscy wiemy, że Vasco da Gama odkrył dla Europy Indie, a Kolumb szukając Indii odkrył Amerykę, ale czy wiemy, dlaczego jeden z nich popłynął na wschód a drugi na zachód? Czy zastanawiamy się jak wyglądały te odkryte przez da Gamę Indie? I czy zdarza nam się myśleć o historii odkryć geograficznych jako o historii wielkiego europocentrycznego zadufania ówczesnych władców? Książka Janowskiej, jakby mimochodem, przy okazji, przez filtr opowieści o podróży szlakiem przypraw, syntetyzuje znane nam skrawki historii XV-wiecznych wielkich odkryć z historią krajów Bliskiego Wschodu, o której zazwyczaj nie mamy zielonego pojęcia. To ogromny plus, tym bardziej, że rzecz jasna nie jest to sztywny podręcznik do historii, a szalenie przyjemna w odbiorze opowieść, którą czyta się jednym tchem.

Czytała Krystyna Czubówna


Autorka ma naprawdę lekkie pióro, opowiadanie płynie, przesypuje jak nasiona pieprzu, otwierając przed nami świat smaków, zapachów i kolejnych ciekawostek. Przez dłuższą chwilę miałam wrażenie, że tekst przypomina mi coś znajomego, aż w pewnym momencie zorientowałam się, że przez całą lekturę wyobrażam sobie głos Krystyny Czubówny czytającej kolejne rozdziały :-) Monsun to wprost idelany, gotowy scenariusz i lista dialogowa świetnego filmu przyrodniczo-podróżniczego. Wprost wspaniały do czytania w długie zimowe pod ciepłym kocykiem i z kubkiem herbaty z cynamonem, kawy z kardamonem i z pierniczkiem w ręku :-) Naprawdę gorąco polecam!

Piernik, bo z pieprzem


Przepisem na pierniczki oczywiście służę :-) Dziś bardzo klasyczny, tradycyjny przepis na pierniczki, pochodzący z wydanej w 1910 książki Marii Monatowej - pierniczki na żytniej prażonej mące (tradycyjne pierniczki kolor zawdzięczają właśnie prażonej mące i przyprawom, w żadnym razie nie kakao), na miodzie, spirytusie, bez jajek i tłuszczu. Środkiem spulchniającym jest tu potaż, który sprawdza się doskonale, z powodzeniem jednak można go zastąpić sodą oczyszczoną. Pierniczki te pieczemy na opłatkach, można również formować je bezpośrednio na natłuszczonej blasze lub papierze do pieczenia. 

I to jeszcze nie koniec, bo pod przepisem znajdziecie zapowiadany w tytule notki konkurs! Zapraszam :-)

Pierniczki z przepisu Marii Monatowej z 1910 (w książce pod nazwą pierniczki łuckie)

1 l miodu
1,5 l mąki żytniej jasnej
1 kieliszek spirytusu
1 płaska łyżka potażu*
smażona skórka pomarańczowa
cynamon
anyż
kilka goździków
5 ziaren białego pieprzu
opłatki

Przyprawy zmielić bądź utrzeć w moździerzu. Mąkę podprażyć na suchej patelni (do momentu aż stanie się rumiana i zacznie pachnieć). Spirytus wlać do miodu, dobrze podgrzać. Dodać przyprawy oraz potaż i posiekaną drobno skórkę pomarańczową. Lekko przestudzić, dodać mąkę i zagnieść ciasto (będzie raczej lepkie). Na opłatkach formować ciasteczka (najwygodniej chyba robić kule i rozpłaszczać je na opłatkach, ciasteczka rosną więc zostawiamy margines ok. 0,5 cm). Jeśli nie używamy opłatków pierniczki formujemy bezpośrednio na natłuszczonej blasze lub papierze do pieczenia. Piec do zrumienienia w 180'C (ok. 10 min.). Pierniczki potrzebują kilku dni by zmieknąć (chociaż kamienne nie są), by były dobre na Święta warto upiec je już teraz :-)


I dla wytrwałych, którzy dotarli aż tu obiecany konkurs :-) 

Nagrodami w konkursie są 2 egzemplarze książki Monsun przychodzi dwa razy podarowane przez Wydawnictwo Muza. A zadanie konkursowe jest proste. Temat zadania: Święta pachnące przyprawami korzennymi. Technika: dowolna :-) Możesz coś opisać, narysować, zrobić zdjęcie. Możesz podzielić się swoimi wspomnieniami lub marzeniami. Możesz przysłać mi przepis na Twoją ulubioną przyprawę do piernika lub najpyszniejsze korzenne ciasto, link do piosenki bądź do znalezionego w sieci zdjęcia/obrazka, który Twoim zdaniem najpiękniej ilustruje temat zadania. Cokolwiek! Ogranicza Cię tylko wyobraźnia :-) Termin nadsyłania zgłoszeń: niedziela 18 grudnia, godz. 23:59. Zwycięzców ogłoszę w poniedziałkowy wieczór :-) Swoją pachnącą korzeniami odpowiedź możesz zostawić w komentarzu na blogu lub na facebooku bądź przysłać do mnie mailem (adres znajduje się w zakładce KONTAKT). Zwycięzców poproszę o podanie danych do wysyłki, które przekażę wydawnictwu MUZA (wydawnictwo wysyła nagrody tylko na terenie Polski). Zapraszam serdecznie do przedświątecznej zabawy :-)

ROZWIĄZANIE KONKURSU! Dziękuję ślicznie wszystkim, którzy nadesłali swoje zgłoszenia na konkurs (królują pierniczki :-) ) i ogłaszam wszem i wobec, że zwyciężczyniami zostają Panie Diana Czepiel i Martyna Jacko! Gratuluję serdecznie i czekam na adresy obu Pań. Adresy przekażę Wydawnictwo MUZA, które prześle do Was nagrody :) Jeszcze raz wielkie dzięki i mam nadzieję, na kolejne ciekawe konkursy w przyszłym roku :-)

1 komentarz

  1. Monika, dodaj link do Korzennego - ja do podsumowania już dorzuciłam :). PS. Wesołych!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania!